top of page
  • Zdjęcie autoraKlimkiewitz

Od zera do nominacji od Que w tydzień, czyli dlaczego Fukaj tak strasznie nas wku*wia

"Jak chłop wejdzie na polską scenę, będziemy się śmiali z kariery za 3 ziko" pisał użytkownik YouTube Gold Prospectors pod kawałkiem "Owoce" Fukaja, niedługo po tym jak Mata puścił i skomplementował ten numer na streamie. Chłop wszedł na scenę, ale do śmiechu nam nie jest. Tu nawet nie da się powiedzieć o zmarnowanym potencjale, choć Fukaj z początku nie serwował nam takiego gówna. Tu trzeba mówić o skończonym artyście, zanim zdążył się na dobre zacząć. Monotematyczność, notoryczne wypadanie z bitu i "kiedyś nie miałem, teraz mam, ale ciągle mi źle" – tak można podsumować Aleksandra.

Chaos opierał się na tym, że wszyscy go nie lubią za to, że tak łatwo przyszło mu zrobienie kariery, a są w błędzie, ponieważ tak naprawdę to miał w życiu ciężko i wbrew powszechnej opinii wszystko mu się należało. Po Chaosie przyszła cisza, a przełamać ma ją "Preludium". Najnowszy singiel nosi tytuł "Przegrałem z Fukajem" i jest pokłosiem vlogów z drugiej edycji Hotelu Maffija. Skoro Aleksander stara się dopisywać poważne idee bieżącym wydarzeniom z nim w roli głównej, trzeci krążek może nosić tytuł "Powstanie" i odnosić się do siedemnastej czy tam osiemnastej gali FAME MMA, na której Flexxy 2115 zmierzy się z Filipkiem i mimo pozornie nokautującego uderzenia, uda mu się wstać i wrócić do pojedynku. Fukaj w narożniku zdąży na kolanie stworzyć pierwsze trzy single, potem zaprosi Cugowskiego na jeden kawałek, pisząc mu, że od zawsze był fanem i wysyłając randomowe zdjęcie z koncertu. Dodajmy do tego klauzulę Walczuka i Nypla z dogrywką do kawałka rzędu "spełniamy marzenia, bo jesteśmy w SB a wy jesteście w szkole" i mamy gotowy przepis na sukces spod szyldu SBM.


Nie czepiam się SBM, wręcz przeciwnie – próbuję udowodnić, że wyśrubowali sobie w rapie taką mocną pozycję, że Lech Roch Pawlak mógłby u nich wydać swój powrót i uzyskać status platynowej płyty. Ma to swoje plusy, ma i minusy. Wśród tych pierwszych można wymienić chociażby profesjonalizm, atrakcyjność dla odbiorcy (z otoczką serwowaną przez chociażby vlogi), integracje z fanami (SBM Ffestival) i tego typu rzeczy. Wśród tych drugich – Fukaja i Skute Bobo (znalazłbym jeszcze jedne "złote dziecko", ale muszę zostawić coś sobie na przyszłość).


Lada moment zacznę głębiej analizować twórczość Fukaja, ale najpierw przyczepię się do Matczaka. Proszę mi wytłumaczyć: jakim chujem zjarany Mata jest wyrocznią? Przecież odkąd zajmuje się on "walką o depenalizację marihuany" nie potrafi skleić sensownych trzech zdań. Tak, fani zaraz mi rzucą, że to celowa kreacja i wróci z czymś lepszym, ale prawda jest taka, że Mata leje ciepłym moczem na rapgrę sprawdzając, na ile może sobie pozwolić. Zresztą nawet, gdyby role się odwróciły, sprawa wydaje się błaha, kiedy masz za plecami bogatych rodziców. Marihuana leczy żywi nas i ubiera, a powagi tym słowom doda Gracjan Roztocki odbierający Fryderyka. Skoro jednak w trakcie odklejki rzucił, że "ziom ma dobre flow w chuj", to nie ma podstaw, by mu nie ufać.


To Gumieńce, a nie USA. Po czym poznać? Po tym, jak Aleksander nie lubi się z bitem i przekazem. Nawet, gdy na pięć ładnych wersów pojawia się jeden pokroju "sram na Ciebie, ale gdyby nie ty to nie byłbym tu gdzie jestem", to idzie odczuć niesmak, który potem towarzyszy nam przez resztę odsłuchu (a to dopiero trzeci kawałek z płyty). Być może istnieje jakieś "prawo debiutu", które zobowiązuje mnie do przychylniejszego spojrzenia na pierwsze numery Fukaja, ale jedyna aktywność chłopaka, to kontynuacja korzystania z farta, jaki towarzyszy mu od podesłania Macie swojego kawałka. Teraz znów podłożono mu pod nos gotowca, czyli zdanie "przegrałem z Fukajem". Z tego miejsca przysięgam, że po zobaczeniu urywków z drugiej edycji Hotelu Maffija na TikToku, byłem przekonany, że Olek prędzej czy później puści kawałek, w którym kilka wersów o tym będzie. Zdarzyło się to szybciej i na większą skalę.


"Może udało mi się spełnić największe marzenie, piłem ze wszystkimi swoimi idolami, dostaję gigantyczne kwoty za kiepską muzykę, nie muszę pracować i leżę chujem do piętnastej, ale przeszedłem więcej od każdego z was więc mordy w kubeł" – brzmi przekonująco? Dla nie wcale. Nie kwestionuję tego, co przydarzyło się Olkowi i z tego miejsca mogę powiedzieć, że życzę mu, by wszelkie problemy już go nie spotykały. Męczy mnie jedynie to, że forma obrony przerosła tu każdy inny przejaw twórczości i licytowanie się na to, kto miał ciężej, stało się w pewnym stopniu bronią Aleksandra. Fukaj pochodzi ze Szczecina i to rzeczywiście mogło odbić depresyjne piętno na jego twórczości, w końcu jako kolejnego reprezentanta miasta można przedstawić Bonsona, który przyzwyczaił fanów do wylewania na papier krwi zamiast tuszu (za to ten wbijał pod skórę), ale zaraz po nim (a dla wielu jeszcze przed nim) można wymienić Łonę, który raczej do smutnych nie należy, w końcu miał nawet przyjemność rozmawiać z Bogiem. Można więc obalić tezę, że "jeśli jesteś raperem ze Szczecina, musisz męczyć się z depresją".


Po przesłuchaniu kawałka "Uwierz" sam zacząłem bronić Aleksandra tym, że jest charyzmatyczny i ekspresywny, ale szybko zrozumiałem, że to nieprawda. W końcu ekspresją nie można nazwać załamywanie się głosu i konieczność wpierdolenia trzystu słów do jednej linijki, a o charyzmie to nawet nie chcę dalej wspominać. Nie chcę, by moje kolejne słowa miały drastyczny wydźwięk, ale przy tak cukierkowej karierze (jak w przypadku Maty) chyba dopiero jakieś pierwsze załamanie obecnej pozycji mogłoby wzbudzić w nim jakiś większy potencjał twórczy.


"Co to kurwa znaczy, że mi się nie należy" – a to, że dostałeś solidny kredyt zaufania i w tym momencie nic nie wskazuje na to, byś miał go spłacić. Gumowe flow (tzn Gumieńce flow) nie powinno stać choćby blisko mainstreamu, no ale przecież Olek reprezentuje zasadę "hejtujesz = zazdrościsz". Ch*ja tam, hejtuję, bo mam uszy, które więdną gdy go słucham. Nie wiem, czy istnieje fanklub Fukaja pokroju Bedoesiar czy Matciar, ale jeśli tak, to powinien się nazywać Fujary (z możliwością edycji nazwy, gdy Olek wyjdzie na muzyczną prostą).


Lada moment w jego ślady pójdzie i Kinny Zimmer, czyli mokry sen wszystkich użytkowniczek TikToka, które na co dzień uczęszczają do szkół podstawowych bądź zaczynają te średnie. Średnie są też ich komentarze pokroju "Kinny proszę zrób mi dziecko". Dziewczyno, najpierw zapytaj rodziców, czy pozwolą ci wyprowadzić się z domu przed osiemnastką. Jeszcze do niedawna uważałem Zimmera za geniusza, ale nawet najlepsi się mylą (w takim razie ja powinienem mieć na to nielimitowane zezwolenie), a jego trampolina do sukcesu również zaczyna przypominać przypadek. Może nie w tak oczywisty i medialny sposób, w jaki udało się Fukajowi, ale tak koncertowe spierdolenie ostatnich muzycznych ruchów (mając jednocześnie złote zaplecze w postaci fanek z TikToka) wydaje się utwierdzać w przekonaniu, że Kinny może być gwiazdą jednego balu.


Złego naukowca zostawię jeszcze w spokoju, bo istnieje jeszcze nadzieja, że będę musiał odszczekiwać swoje słowa, a nie mam w zwyczaju tego robić. W kwestii Fukaja jest jednak za późno, chociaż...

Olek proszę, weź pokaż jakąś sztuczkę, zorganizuj turniej szachów z fanami i przy okazji coś zakapuj. Wiem, że udało Ci się na gościnkę namówić Vito Bambino poprzez wysłanie mu wspólnej foty sprzed lat, kiedy dzieliła was jeszcze bariera artysta–fan. Proszę sprawdź, czy nie byłeś kiedyś na jednym z koncertów Marka Dyjaka. Uśmiechnij się też do Faustyny Maciejczuk. Skoro udało jej się sprawić, by pojęcie sztuki w twórczości Kukona wykraczało poza gram dowolnego narkotyku i dupy w legginsach, to tutaj też ma potencjał do dogrania refrenu wartego miliony, a już z pewnością uratowania czyjejś kariery. W ostateczności czekamy na powrót duetu Szczyl/Fukaj, tylko teraz to Szczyl musiałby ewentualnie spojrzeć w kalendarz, czy ewentualnie znajdzie dogodny termin.


Może za dużo narzekam i powinienem dać spokój Fukajowi jakieś trzy akapity temu, ale naprawdę wierzyłem, że będzie to chłopak, któremu "podaruje się" karierę, ale zdoła odgryźć się z nawiązką. Ch*ja tam, nic bardziej mylnego. Pozostaje wierzyć w Nypla (XD). Nie wiem, kto go musi wypromować, nominować czy poklepać po plecach, by zaczął reprezentować poziom adekwatny do hałasu wokół niego. Fukaj w swojej gorącej szesnastce nawinął, by mówić tylko mądre rzeczy, jeśli chce się gadać i nic nie mówić, jeśli ma się potem przepraszać. Zostałem więc rozgrzeszony przez ofiarę roasta.

bottom of page